Dobierz fotelik samochodowy: Warszawa, Kraków, Chorzów, Gliwice, Skarżysko-Kamienna, Wrocław. Zadzwoń: 123 767 123

Twój Ratownik: Pierwsza pomoc dorosłym po wypadku. Co robić, by nie zaszkodzić?

Zdjęcie przedstawia Twój Ratownik: Pierwsza pomoc dorosłym po wypadku. Co robić, by nie zaszkodzić?

Źródło zdjęcia: TwójRatownik.pl

Wyjeżdżasz na ferie zimowe? Zadbaj o bezpieczeństwo! Przeczytaj, co na temat udzielania pierwszej pomocy osobom dorosłym poszkodowanym w wypadku drogowym radzi Adrianna Cienkusz, trenerka pierwszej pomocy i lider projektu zespołu Twój Ratownik.

Redakcja fotelik.info: Kontynuujemy temat udzielania pierwszej pomocy po wypadku drogowym. Tym razem będzie o poszkodowanych osobach dorosłych. Wyobraźmy sobie, że jesteśmy świadkami wypadku. Co robić?

Adrianna Cienkusz: Po pierwsze, zatrzymujemy swój samochód. Jeżeli wypadek dzieje się na poboczu, zjeżdżamy swoim autem na pobocze. Natomiast jeżeli do wypadku doszło na środku drogi, np. dwa samochody się zderzyły ze sobą, wtedy blokujemy jezdnię: najlepiej ustawiając swoje auto pod skosem, aby nikt nie próbował tędy przejechać. Jeśli tego nie zrobimy, tylko zjedziemy na pobocze, to nawet jeśli ustawimy trójkąt ostrzegawczy, niestety, zawsze znajdzie się ktoś, komu się spieszy i kto będzie próbował przejechać, przeciskając się przez miejsce wypadku. Bardzo dużo jest takich zdarzeń (mnóstwo widzieliśmy ich na S8), że ktoś np. pisze SMS, nie widzi trójkąta i dodatkowo wjeżdża w już rozbite auta.

Kiedy zablokujemy już jezdnię, trzeba pamiętać o nałożeniu kamizelki odblaskowej (dopiero wtedy wysiadamy z samochodu). Teraz ustawiamy trójkąt. Jak zrobić to prawidłowo? Na autostradzie i drodze ekspresowej umieszczamy trójkąt w odległości 100 metrów za pojazdem, na jezdni lub poboczu, w zależności od tego, gdzie stoi pojazd. Natomiast na drogach poza obszarem zabudowanym odległość ta jest mniejsza i wynosi od 30 do 50 metrów. Na obszarze zabudowanym umieszczamy trójkąt za pojazdem albo na nim, ale na wysokości nie większej niż 1 metr. Kiedy już trójkąt jest ustawiony, bierzemy apteczkę i tak przygotowani możemy iść do miejsca zdarzenia. Jeżeli z daleka widać, że coś się dymi lub pali, zabieramy dodatkowo gaśnicę.

Oczywiście najlepiej, gdy do pomocy jest kilka osób, wtedy można działać szybciej. Jeżeli więc mamy kogoś do pomocy, to rozdzielamy zadania. Sprawdzamy, ilu jest poszkodowanych, oceniamy ich stan i powiadamiamy służby ratownicze, dzwoniąc na numer alarmowy 112 lub na pogotowie ratunkowe 999. Jeżeli jesteśmy sami, dzwonimy przed podjęciem akcji ratunkowej, a jeśli mamy kogoś do pomocy, zlecamy konkretnej osobie, by zadzwoniła po pomoc.

W wezwaniu ważne jest, by podać dokładne miejsce zdarzenia. Jeśli więc wypadek jest na drodze, to sprawdzamy dane na słupku: mamy tam metr, kilometr i numer drogi. Wszystko to przekazujemy służbom. Na autostradzie podajemy też kierunek, bo zjazdy są co 20-30 km. W zgłoszeniu podajemy też, ile jest osób poszkodowanych i czy są przytomne.

Kiedy już zgłosiliśmy wypadek i pomoc jest w drodze, możemy przystąpić do czynności ratowniczych. Uwaga! poszkodowani zostają w samochodzie, chyba że ktoś nie oddycha lub samochód się pali, topi, dymi.

Załóżmy, że w samochodzie znajduje się dwoje dorosłych. Jedna osoba jest przytomna, druga nie. Co wtedy?

Osobę przytomną chwilo zostawiamy i przechodzimy do nieprzytomnej. Najpierw sprawdzamy u niej oddech. Jeżeli oddycha, to jej nie ruszamy i zostawiamy w samochodzie, podtrzymując czoło, aby głowa nie opadała.

Jeżeli osoba nieprzytomna nie oddycha, to wyciągamy ją szybko z samochodu, kładziemy płasko na ziemi, na plecach i przechodzimy do resuscytacji: 30 uciśnięć i 2 wdechy.

Czy jest coś, na czego nie powinniśmy robić?

Tak, chcę powiedzieć coś bardzo ważnego: jeżeli człowiek jest zakleszczony, to nie wyciągamy go z pojazdu na własną rękę. Nie wypychamy, nie ciągniemy za ręce, nie próbujemy samodzielnie przeciągać jego auta swoim za pomocą liny holowniczej. Jeżeli samochód dachował, to go nie odwracamy! Znam sytuacje, kiedy ktoś wyrządził w ten sposób niedźwiedzią przysługę.

Opowiem o jednej takiej sprawie, bardzo głośnej. Miała miejsce kilkanaście lat temu w Warszawie. Kobieta jechała samochodem i dachowała. Jednak żyła, była przytomna, rozmawiała, pasy ją przytrzymywały. Miała tylko głowę zakleszczoną między szybą. Świadkami sytuacji było kilkunastu mężczyzn. Uznali, że trzeba kobiecie pomóc i obrócili samochód. Niestety, doszło przy tym do odcięcia głowy poszkodowanej. Kobieta poniosła tragiczną śmierć już po wypadku, z którego przecież udało jej się wyjść… Tak więc ostrzegam: nie robimy takich rzeczy na własną rękę i czekamy na strażaków!

Dziękujemy za rozmowę!

Artykuł powstał dzięki pomocy Adrianny Cienkusz z Twójratownik.pl