Dziecko w pseudofoteliku podczas wypadku wypadło z auta. Opowiada świadek zdarzenia.
Do dramatycznego wypadku doszło na drodze krajowej nr 60, w miejscowości Rząśnik Szlachecki. Prowadząca samochód osobowy 58-letnia kobieta wymusiła pierwszeństwo na tirze. Skutkiem było całkowite skasowanie auta, z którego pod wpływem zderzenia wypadło trzyletnie dziecko – razem z fotelikiem. Świadek zdarzenia przystąpił natychmiast do udzielenia pomocy. Udało nam się z nim porozmawiać i dopytać, jak było przewożone dziecko.
Kilka dni temu dostaliśmy od czytelnika serwisu fotelik.info niepokojące informacje i zdjęcia. Pan Karol (pasjonat bezpiecznej jazdy i fotelików samochodowych) uczestniczył w powypadkowej akcji ratunkowej. Postanowił skontaktować się z nami i opowiedzieć historię wypadku – innym ku przestrodze.
Co się wydarzyło?
We wtorek, 26 października kobieta wraz z córką i dwojgiem wnucząt (w wieku około 3 i 9 lat) wyjechała ze swojej posesji na drogę krajową nr 60. Po przebyciu niecałych 150 metrów, na skrzyżowaniu wymusiła pierwszeństwo na tirze, co skończyło się dramatycznie. Seat, którym jechała rodzina, znalazł się w rowie, a siła uderzenia była tak duża, że dziecko razem z fotelikiem wyleciało z samochodu.
Pan Karol jechał kilkaset metrów przed miejscem wypadku i kiedy zorientował się, co się wydarzyło za nim, natychmiast zawrócił. Był jednym z pierwszych osób na miejscu zdarzenia. To co zobaczył, sprawiło, że zamarł. Sprzęt, w którym podróżowało młodsze dziecko, nie był nawet pseudofotelikiem. Trzylatek był przewożony w plastikowej skorupie czegoś, co kiedyś było fotelikiem. Skorupa nie miała styropianu ani tapicerki, a jedynie gąbkę półcentymetrowej grubości, aby dziecka nie uwierał plastik. Co więcej, skorupa była popękana w wielu miejscach (być może wskutek opisywanego wypadku), a dziecko jechało w kurtce puchowej. Babcia twierdziła, że zarówno dziecko, jak i fotelik były przypięte. Faktem jest jednak, że maluch razem z fotelikiem wypadł z samochodu.
Pan Karol, zapytany, w jakim stanie było dziecko, mówi, że na pierwszy rzut oka miało “pokiereszowaną i pociętą głowę”. Wspomina, że cała jego kurtka i ręce były we krwi, a dziecko z każdą chwilą “odlatywało”. Na szczęście pogotowie i straż pożarna przyjechały w kilkanaście minut. Do młodszego dziecka ostatecznie został wezwany śmigłowiec lotniczego pogotowia ratunkowego. Jeżeli chodzi o pozostałych uczestników wypadku, to sprawczyni została ranna (istnieje podejrzenie, że matka dzieci również wypadła z samochodu, bo nie była zapięta w pasy), starsze dziecko, choć ranne, nie odniosło większych obrażeń i zostało zabrane do szpitala na badania profilaktyczne, o obrażeniach zaś 29-letniego kierowcy tira nic nie wiadomo.
Pan Karol po skończonej akcji miał możliwość porozmawiania ze strażakami. Wszyscy jednogłośnie uznali, że “fotelik”, w którym było przewożone dziecko, nigdy nie powinien być używany.
Tradycyjnie już z artykułów o wypadku zamieszczonych w mediach nie sposób się dowiedzieć, jak były przewożone dzieci i jaki to miało wpływ na ich obrażenia. Niestety, takie informacje nie trafiają do opinii publicznej – która w ten sposób nie ma sposobności, by dowiedzieć się, jak wielkie znaczenie dla bezpieczeństwa, zdrowia i życia dzieci ma sposób ich przewożenia w samochodzie. Czy jest szansa, aby to się zmieniło?
Fotelik wyglądał raczej jak plastikowe krzesło ogrodowe